Piszę to tylko dlatego, że chcę pomóc kobietom, które były lub są w podobnej sytuacji. I dla tych, którzy są ze mną od początku trwania blogu i pewnie się zastanawiają co jest nie tak. Zapewne zauważyłyście, że zniknął kalendarz na dole bloga, który do czegoś odliczał.
Do mojego ślubu...
Już teraz pewnie wiecie co mam Wam do powiedzenia.
Nikt nie odważy się spytać, chociaż pewnie już większość z Was się zorientowała.
Blog ten stworzyłam, by dzielić się z Wami moimi pomysłami oraz relacjami na żywo na temat ślubu.
Mój ślub miał być wymarzony i nie taki jak u innych.
Wszystko szło zgodnie z planem.
Rezerwacja sali, umowa z DJ i fotografem, nauki, kupno sukienki, rezerwacja w kościele, zakup alkoholu, wydrukowanie podziękowań dla gości z naszymi imionami i datą ślubu, nieoficjalne proszenie gości, wybór świadków i obrączek itd.
Niestety na 7 miesięcy przed ślubem wszystko się skończyło.
Muszę to powiedzieć, choć jest mi bardzo ciężko.
Mój ślub został odwołany.
Dlaczego?
Z wielu powodów.
Jednak głównym powodem jest rodzina mojego narzeczonego.
Nie rozstaliśmy się, jednak presja z każdej strony spowodowała, że marzenie prysło. Ot tak w sumie z dnia na dzień.
Piszę to tylko dlatego, że jak zwykle może moje przeżycia pomogą innym dziewczynom.
Mam dla Was kilka cennych rad. Zrobicie z tym co chcecie, jednak przemyślcie je bardzo dokładnie.
Nie śpieszcie się ze ślubem, jeśli nie znacie się za długo.
Wszystko jest kolorowe, ale na samym początku. Nie zaręczajcie się po miesiącu związku i zacznijcie planować ślubu po 3. Jesteście na etapie fruwania i motylków w brzuchu i uwierzcie mi nie myślicie racjonalnie.
Spróbujcie, jeśli macie możliwość zamieszkać razem przed ślubem.
Nie ma nic lepszego na sprawdzenie siebie wzajemnie.
Idealnie się w ten sposób poznacie i zobaczycie czy jesteście w stanie razem żyć czy nie.
Złota rada to: NIE SŁUCHAJCIE NIKOGO POZA SIEBIE.
Zawsze się znajdzie ktoś kto będzie zazdrosny o Was.
Nasz ślub został odwołany z powodu rodziny, jak już Wam pisałam.
Rodzina stała się tak natrętna i niemiła. Zaczęli robić mi z życia piekło.
Z dnia na dzień stałam się ich wrogiem numer jeden i robili wszystko, żeby mi sprawić przykrość.
Zaczęli nakręcać mojego K przeciwko mnie.
Niestety w jego rozumowaniu nie ma takiego czegoś, że rodzina może być zazdrosna.
Uwierzcie mi, nawet mama czy siostra może być zazdrosna o nas. Szczególnie jeśli oni są nieszczęśliwi.
U nas tak było. Nie podobało im się to, że ja chciałam sama zorganizować SWOJE wesele, że nic nie pytałam i nie brałam ich zdanie pod uwagę. Nie podobało im się to, że K wyprowadził się z domu.
Nie podobało im się wiele...
Tak zaczęli nas buntować, że ja na myśl o ślubie dostawałam białej gorączki.
Doszło do publicznych wyzwisk i gróźb, do nawiedzania mnie wielokrotnie w domu i najgorsze.. do kłamstw.
Nawet jak się kochamy, to wiemy, że rodzina zniszczyłaby nam nie tylko ślub i wesele, ale również nasze pierwsze lata małżeństwa. (Mogłoby nawet dojść do rozwodu). Zdecydowaliśmy się, że całkowicie odwołamy i następnym razem (jeśli do tego dojdzie) będzie to wyglądało całkiem inaczej.
Ja już wesela nie chcę. Nie chcę też setki gości, którzy za mną nie przepadają.
Chcę mężczyznę, który będzie stał przy mnie, przy ołtarzu.
Mężczyzna ten będzie kochał mnie całą - i moje zalety i moje wady.
Nie będzie słuchał się nienormalnej rodziny, która nam źle życzy.
I zrobi wszystko, żebyśmy byli szczęśliwi.
To jest wszystko.
Nie chcę sukienki, ani zaproszeń. Nie chcę też wykupin i rzucania welonem.
Nie chcę.
Nawet jeśli bardzo chcę, bo jest to marzenie każdej kobiety.
To strach przed kolejną porażką jest tak wielki, że wolę zrezygnować.
Przynajmniej na dzień dzisiejszy.
Dziś małżeństwa nie chcę, chociaż bardzo chcę.
Nie rozumiecie?
Ja też....
Chcę małżeństwa i męża takiego z filmu.
Ale nie science fiction.
Owszem będziemy się kłócić, ale o to, że on nie posprzątał albo nie zjadł obiadu, który mu ugotowałam, bo miał ochotę na kebaba na mieście.
Ale nie będziemy się kłócić o jego rodzinę, o jego siostrę.
Nikt nie będzie mi niczego wmawiał i wszyscy dadzą mi święty spokój, bo w końcu to moje życie, a nie ich.
Chcę, abyśmy się spotykali z rodziną i nikt nie patrzył na mnie w taki sposób, że się zastanawia jak mi wbić w plecy nóż.
To było kolejne podejście do małżeństwa.
Kolejne nie udane.
Jest mi ciężko i przykro, ale odczułam również ulgę, bo żyję nadzieją, że rodzinka w końcu da mi święty spokój.
Żyję moją pracą, którą uwielbiam i żyję uczelnią, którą nienawidzę, ale skończę w czerwcu.
Musze odnaleźć znów siebie i czas na swoje pasje.
W końcu jestem jeszcze młoda i wydaje się, że mój czas jeszcze przyjdzie.
Nie wiem czy będzie to tak jak planowałam, czy będzie to zwykła formalność.
Nie wiem czy będzie to za rok, za 5 czy za 20 lat.
Nie wiem czy będzie to K czy może ktoś inny.
Nie wiem nic.
Bloga będę nadal prowadziła, jednak już bez osobistego wątku.
Mam nadzieję, że mimo wszystko mnie będziecie odwiedzać.
Dziękuje Wam bardzo za wszystko.
Proszę Was o modlitwę w mojej intencji.
Nawet jeśli nie przeszłyście przez to co ja, to mam nadzieję, że jesteście w stanie sobie choć w części wyobrazić co mogę czuć.
Zostałam z sukienką, zapasem wódki, wina i umowami.
Boli.
Ale tak będzie lepiej.
Bride NOT To Be
16 komentarze:
Nie wiem co napisać. Bardzo mi przykro. W pewnym sensie znam to o czym piszesz. Siostra i mama mojego M są o mnie bardzo zazdrosne i o to co jest między nami. Obgadują mnie, wymyślają jakieś bzdury, po prostu mnie nie akceptują. Ale jak się spotykamy (bo musimy) to są baaaaardzo miłe oczywiście... Kiedyś się tym przejmowałam, płakałam wiele razy, ale teraz mam to po prostu w dupie. To jest moje życie i M, wiem, że on sobie nic nie robi z tego co one mówią, że mnie kocha i zawsze będzie po mojej stronie. A one są takie, bo są nieszczęśliwe w swoich małżeństwach. Ale to już mnie nie obchodzi.
Trzymaj się! <3
Mój K nie wierzy w to, że siostra może mu źle życzyć i nie widział tego, że robiła wszystko, by nas zniszczyć. Udało się jej do pewnego stopnia. Ja się otwarcie przyznaję, że to wszystko jej wina. Gdyby ona nie otwarła pyska to ja nadal planowałabym Moje Wielkie Amerykańskie Wesele... :(
Bardzo mi przykro na tę wiadomość... Współczuję i życzę siły, żeby jakoś to się wszystko poukładało :) Osobiście wychodzę z założenia, że lepiej odwołać ślub, a nie zaraz po nim się rozwodzić... Ja też mam przygody z przyszłymi teściami, jednak dzięki Bogu mój narzeczony stoi za mną murem... Może Twój K. też wiele zrozumie przez zaistniałą sytuację... Powodzenia, trzymaj się ciepło!
Lepiej dmuchać na zimne, odwołać i przemyśleć niż ciągnąć do końca i szybko zakończyć...
To co przeczytałam - okazało się , ze jesteś bardzo mądrą osobą ,
lepiej poczekać niż pchać się w małżeństwo - następnie w rozwód
Twój K nie zasługuje na Ciebie, skoro ważniejsza jest jego siostra i rodzina.
Głowa do góry- uśmiechu -znajdziesz kogoś ,kto będzie cię cenił i będziesz dla niego ta najważniejsza.
Czas pokaże swoje...
Nie będe rozpisywała się na ten temat tutaj, bo wiesz co myślę. Pisałam Ci o tym prywatnie ;)
Buziaki !
A to tak zeby zmienić nastrój komentarzy:
http://kawaly.tja.pl/dowcip,maz-wraca-do-domu-z-pracy-pozniej-niz.html
Możesz umieścić mamusie i corusie w jednym pokoju :)
Rady bezcenne! Nawet sie do nich po usmiechalam :D
Gratuluje odwagi w podjęciu takiej decyzji bo wyobrażam sobie ze musiało być cholernie trudno! ;)
Trzymaj sie :)
Genialne!!:) dziękuje bardzo od razu mi się humor poprawił:)
Było i jest ciężko, ale gdzieś w tunelu jest światełko i w jego stronę podążam:)
Szczerze przyznam, że aż jestem zaskoczona, że po tym dalej z nim jesteś. Nie umiałabym z takim człowiekiem być. Albo się angażuję po to, żeby było poważnie albo wcale. A jeśli ktoś ma taki problem, że wybiera rodzinę zamiast mnie to niech zostanie sobie z tą rodziną. Tym bardziej, że nie była to bzdura, ale doszło do odwołania ślubu.
Życzę, żeby wszystko się dobrze poukładało!
Matko... Doskonale Cię rozumiem. MAM TAK SAMO!!!
Tylko że u Nas tak przebrała się miara że mój M zerwał całkowicie kontakty z sis i mamą. Niestety na początku było mu ciężko, odwiedziny u psychologa bardzo pomogły i jak na razie jest spokojnie. Wreszcie możemy cieszyć się sobą. Jednak ślub już niedługo i boimy się że mamuśka może zaszaleć - na szczęście nie będzie jej na weselu, ale do kościoła nikomu zabronić przyjść nie można...
Życzę Ci i WAM dużo szczęścia, zrozumienia i miłości.
;( bardzo mi przykro , nie jestem w sobie wyobrazić tego co przeszłaś:(
Zakończyło się wszystko. Nie jesteśmy razem i ciężko prowadzić bloga po takim czymś, ale trzeba patrzeć do przodu...
Właśnie trafiłam na twego bloga - jest super! Planujemy ślub w przyszłym roku i naprawdę już mam wiele pomysłów dzięki tobie :) Aż tu nagle ten wpis, aż łezka się w oku zakręciła... :( Mam jednak nadzieję, że blog dalej będziesz prowadzić. Serio, kto wie, kiedy może się przydać :) życzę powodzenia :)
Prześlij komentarz
Bardzo dziękuję za pozostawienia komentarza ♥♥ Na pewno odwdzięczę się tym samym w wolnej chwili ♥♥