13 stycznia 2014

W życiu przychodzą różne zmiany - w moim też ostatnio się dużo działo... Nowy Rok - Nowe Życie.


Z początku były motylki w brzuchu i miłość gdzie popadnie.
Później zaczęła się rzeczywistość.
Niestety ta szara rzeczywistość,
gdzie dowiadujesz się wszystkiego czego nie chciałabyś usłyszeć.
A przynajmniej nie od niego...

To co ja przeżyłam w ciągu ostatniego roku
pary nie przeżywają przez kilka dobrych lat.
Nawet w poprzednim związku sprawy nie potoczyły się tak szybko jak teraz.

To, że zakochaliśmy się w sobie stało się całkiem przypadkowo.
Żadne z nas spytane kilka lat temu nie potwierdziłoby tego co jest dziś.
Znamy się długo.
Byliśmy znajomymi, później prawie przyjaciółmi.
Później mój były partner doprowadził do tego, że nie rozmawialiśmy.
Ale los chciał byśmy do siebie wrócili i znów zaczęliśmy się spotykać.
Tylko, że teraz było dziwnie...

Spotykaliśmy się w grupce, albo w 3 z moim byłym partnerem.
Czasami też w 2, jednak żadne z nas nie widziało w drugiej osobie czegoś więcej niż tylko zwykłej znajomości.

Ja spojrzałam na niego inaczej kiedy odwiedził mnie podczas jednej imprezy.
Wyglądał inaczej.
On poczuł się nieswojo kiedy powiedziałam mu po prostu, że świetnie wygląda.
Od tej pory wisiało to już w powietrzu, tylko my o tym nic nie wiedzieliśmy...

Kilka miesięcy później byliśmy już parą.
Każdą wolną sekundę spędzaliśmy razem.
On nie mógł się doczekać końca pracy, a ja wskakiwałam w auto jak szybko mogłam.
Byliśmy zakochani w sobie.
Wiedzieliśmy, że to jest to.

Bardzo baliśmy się co powiedzą inni.
W końcu ja z jego kolegą.
Moja bardzo dobra koleżanka w końcu uświadomiła mnie, że ja nie żyję dla innych, ale dla siebie i że jeśli jestem szczęśliwa to nie powinnam się z tym kryć.
Bo ludzie mówili i będą mówić, bez względu na to co ty zrobisz.

Oczywiście miała rację.
Byli tacy, co życzyli nam od serca i tacy, którzy nas wyklinali.
My nie przejmowaliśmy się niczym.
Postanowiliśmy, że chcemy spędzić ze sobą resztę życia.
Więc zaczęliśmy planować nasz najważniejszy dzień w życiu.
Nasz ślub.

Minęło kilka miesięcy, kiedy sprawy zaczęły się komplikować.
Nagle Ci, którzy stali za nami postanowili, że już nie będą.
I tak oto pewnego dnia zostałam znienawidzona przez większość ludzi, którzy nas otaczali.
Godzinami siedziałam i rozmyślałam, co takiego zrobiłam co sprawiło, że przestali mnie akceptować.
Myślę do dziś i nie wiem.

Moje życie się zmieniło w dużej mierze.
Od momentu kiedy zaczęłam chodzić z K zmieniło się bardzo wiele.
Począwszy od prostych rzeczy - zmiana auta na lepsze, aż po większe 
dostałam dobrą pracę, kupiłam mieszkanie.
Za 6 miesięcy bronię magistra.
Jestem zadowolona z mojego życia.

I chyba to zaczęło im wszystkim przeszkadzać.
Nie jestem osobą, która się chwali, ponieważ sama nie lubię kiedy ktoś wciska mi coś twarz pokazując przy tym metkę chwaląc się ile to nie kosztowało.
Ktoś zauważył ok. Spytał to odpowiedziała,
Ale NIGDY się nie chwaliłam niczym.

Niestety nie dali mi, w sumie nie dają nam żyć.
Przy każdym możliwym spotkaniu, kiedy mnie nie było
próbowali przekręcić K i pokazywać mu wady, których nie miałam.
Każdy ma wady, ale dobra szkoła i praca akurat do nich nie należą.
Nie należy do tego również oszczędzanie i chęć przebywania w czystym domu.

Jestem uparta i potrafię być złośliwa.
Zazdrosna też jestem.
Ale w stosunku do tych osób nie pokazałam tego nigdy.

Zaczęło się dziać bardzo bardzo źle.
Wyzwiska na facebooku, nocne odwiedziny z groźbami i wiele wiele innych.
Te święta były najgorszymi z możliwych, 
Sylwester w domu - nie tak miał wyglądać.

Usłyszałam, że ślubu i wesela nie ma.
Tak jakby odwołać spotkanie z kawą.
NIE MA.

Dlaczego? A no nie wiem właśnie....   


Ostatnia szansa.
Od Nowego Roku.
Trzynasty dzień za nami.
I powiem Wam, że ...
jest OK.

Ich nie ma, są ale gdzieś daleko.
Pokazałam im, że to co oni robią nie rusza mnie w ogóle, a straszyć mogą sobie dzieci, a nie mnie.
Bardzo ciężko walczyłam z tym, ale stwierdziłam, że jeśli pokażę im, że mnie to boli to osiągną cel.
I miałam rację.
Nie potrafili mi spojrzeć w oczy.
Tacy cwaniaki z nich.
Tak mi grozili a dziś mi w oczy nie potrafią spojrzeć.
Słowem się nie odezwą do mnie i oblewają się potem kiedy ja bez problemu spytam ich co u nich.
Pokazałam im, że ze mną nie da się wygrać.
I się im nie udało.

***
Powiem Wam tyle.
Mieszkanie ze sobą na prawdę pokazuje jaka jest ta druga osoba.
K wyprowadzał się 3 razy. Raz na dłużej. Dwa razy jedynie spakował walizki.
Kłóciliśmy się nie raz.
Ale nikt nie może zniszczyć tego, co jest między nami.
Jeśli się kochacie, to nigdy nikt Was nie zniszczy.
Nie podejmujcie żadnych decyzji z kim innym jak z Waszym partnerem.
To właśnie on będzie Waszą rodziną.
Nawet jeśli nie akceptuje Was nikt lub jego nikt nie akceptuje.
To Wy musicie wiedzieć czego od życia chcecie.

To jest tyle co mam do powiedzenia na temat mojego życia prywatnego.
Wracam do pisania o ślubie, bo to o tym jest blog.
Powolutku zaczyna się sezon, więc mam nadzieję, że znów będziecie mnie odwiedzać. 
Jeśli macie sugestie na posty to proszę piszcie.

Chętnie zacznę współpracę z osobami lub firmami związanymi ze ślubem i weselem.
Rok 2013 zakończyłam bardzo burzliwie.
Ale pamiętajcie, po burzy zawsze wychodzi słońce.
I tym słońcem ma być dla mnie rok 2014 ....


9 komentarze:

Magda pisze...

Powodzenia w Nowym Roku!
http://myperfectwedday.blogspot.com/ Zapraszam do mnie :)

Unknown pisze...

Dziękuje bardzo i wzajemnie;)

droga dwóch serc pisze...

Miałam kiedyś podobną sytuacje , też wielu ludzi się ode mnie odwróciło, to bolało.Jednak dużo myślałam i tak naprawdę Ci którzy są obok Ciebie i Cie szanują zawsze będą, a ci co się odwrócili tak naprawdę nigdy nie byli. Tacy ludzie nie są nam potrzebni w życiu. Dokładnie to z partnerem będziesz przez całe życie i to On jest najważniejszy w Twoim życiu. Ja z moim P. poznaliśmy się w technikum na kursie językowym. Każdy z nas miał innego partnera i byliśmy tylko znajomymi. Z poprzednim chłopakiem byłam 5 lat... I przez te 5 lat żyłam w zakłamaniu..( miał inne na boku)... Rozstaliśmy się , P. z swoją dziewczyną też. Zaczęliśmy się spotykać, rozmawiać , pomagać sobie, zaprzyjaźniliśmy się. W między czasie wróciłam do tamtego... Ale gdzieś tam zawsze był P. W końcu zauważyłam, że P. na mnie zależy, że dostaje od niego o wiele więcej niż od tamtego. Musiałam w końcu wybierać... I nie żałuję moje decyzji! Jestem teraz najszczęśliwszą kobietą na świecie. Kocham go i on mnie też. Od pół roku mieszkamy razem w Irlandii Północnej, wyjechaliśmy, żeby zarobić na wesele. Układa Nam się bardzo dobrze. I tego samego życzę Tobie, żeby w tym Nowym roku wszystko Ci się udało. Nie patrz na innych, rób to co uważasz, że dla Ciebie jest dobre ! :*

Unknown pisze...

Dziękuje pięknie za komentarz:) Dziękuje, ze podzieliłaś się ze mną swoją historią, to bardzo mi pomogło:) pozdrowienia dla Ciebie, trzymaj się ciepło:)

Sonia pisze...

Witaj Kochana! Masz wiele racji w tym co piszesz, że związek jest bez względu na to czy są motylki i maślane oczy, czy są prawdziwe kłótnie, łącznie z pakowaniem walizek...Tak prawdę mówiąc to własnie te burze pokazują, że się "docieramy", że pracujemy nad sobą, że nasze życie przynosi wiele emocji, które czasami musimy wykrzyczeć. Miłość to nie bajka ani róże, jak śpiewał pewien zespół, miłość to także te gorsze chwile, jednak najważniejsze jest to, że po nich zawsze przychodzi słońce, że potrafimy sie przeprosić i wyciągnąć wnioski. I nikt nie ma prawa decydować za nas z kim mamy być, bo nikt za nas życia nie przeżyje!
Życzę Wam na ten nowy rok mnóstwa cierpliwości i przede wszystkim szacunku do siebie. Pozdrawiam gorąco :)

Unknown pisze...

Kochana jak bardzo się cieszę, że wróciłaś;) Wchodzę często na Waszą stronę sikorowo.pl jednak żadnych nowych wieści od Was:( Jak tam maleństwo? Jeszcze w brzuszku czy już na świecie?

~~ Problemów u nas się nazbierało bardzo wiele. Codziennie walczymy, a rodzina robi wszystko, żeby zniszczyć mnie i naszą miłość. Jest mi ciężko, bo tak na prawdę nie wiem dlaczego oni tacy są. Ten rok miał być dla nas tym słoneczkiem. Do ślubu pozostało nam dokładne 206 dni więc jeszcze całkiem sporo, może się to naprawi może nie. Pożyjemy zobaczymy jak to się mówi.


Pozdrawiam Was cieplutko:):)

Sonia pisze...

Właśnie dziś dodałam nowy wpis :) Nasz synek jeszcze nie cale 3 miesiące posiedzi w brzuszku. Czujemy się super i nie możemy doczekać, aż się spotkamy po tej stronie brzucha ;)
A Wy się trzymajcie, nie dajcie i pamiętaj, że prawdziwa miłość przetrwa wszystko! Trzymam za Was kciuki!

Unknown pisze...

No to szybko pędzę zobaczyć co tam nowego u Was :):)

Unknown pisze...

http://www.blogroku.pl/2013/kategorie/wedding-time-a-pomysl-y-na-oryginalna-organizacje-,6be,blog.html

Proszę o głosy na mojego bloga:)

Prześlij komentarz

Bardzo dziękuję za pozostawienia komentarza ♥♥ Na pewno odwdzięczę się tym samym w wolnej chwili ♥♥

 

Template by Suck my Lolly